Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biznes na spadkach po Żydach. Siedem lat trwał proces w sprawie służebności

Adam Willma
W przedwojennym Włocławku odsetek Żydów sięgał 22,5 proc. Do Żydów należało jednak aż 61 proc. przedsiębiorstw
W przedwojennym Włocławku odsetek Żydów sięgał 22,5 proc. Do Żydów należało jednak aż 61 proc. przedsiębiorstw Wojciech Alabrudziński
Siedem lat trwał proces w sprawie służebności jednego z gospodarstw w gminie Fabianki. Sprawa jakich wiele, ale przy okazji poznaliśmy ciekawe kulisy działań w sprawie odzyskiwania nieruchomości pożydowskich.

Natana Levina Paulina poznała we Włoszech. Była połowa lat 90. Dziewczyna z Włocławka pracowała wówczas w restauracji.

- Zgadaliśmy, że on jest Żydem, a ja również mam korzenie żydowskie - Paulina odgrzebuje w pamięci tamte wydarzenia. - Bardzo się ucieszył, bo potrzebny był mu tłumacz, któremu mógłby zaufać.

Będziemy przejmować

Podczas kolejnej rozmowy Levin zdradził, że będzie przejmował nieruchomości w Polsce, bo ma od Żydów, którzy przeżyli Holokaust upoważnienia. Tych upoważnień było wiele, według szacunków Pauliny dziesiątki, a może nawet setki: - Wszystkie przeszły przez moje ręce, bo musiałam tłumaczyć je na polski. Te pełnomocnictwa dawały Levinowi bardzo szerokie uprawnienia. W praktyce pozwalały mu stać się właścicielem nieruchomości. Na ich podstawie mógł zbywać, dzierżawić, wynajmować oraz przekazywać swoje prawo do dysponowania nieruchomością innym osobom.

Zobacz także:Maleta wypowiedział wojnę energetykom, rolnik wyorał kabel 360V. Energa: niech płaci za szkodę

Levin kilka razy przyjeżdżał do Polski, ale to nie wyczerpywało jego zainteresowań: - Jeździliśmy też na Słowację i do Czech - dopowiada Paulina. - Tam również prowadził sprawy związane z odzyskiwaniem nieruchomości. Później dowiedziałam się, że działał również na Węgrzech i na Cyprze.

Kwiaty między chwastami

W 1996 Levin podpisał list intencyjny z dwoma włocławskimi kancelariami adwokackimi. Strony dogadały się w sprawie wspólnych działań na rzecz odzyskiwania majątków pozostawionych przez ludność żydowską. Kancelarie miały działać w całej Polsce i w razie pozytywnego rozwoju sytuacji - utworzyć przedstawicielstwo w Warszawie.

- Obsypywał mnie i mamę pięknymi słowami - relacjonuje Paulina. - Mówił - „wy jesteście jak kwiaty na łące pełnej chwastów, rzadko się zdarzają się ludzie, którym można zaufać”. Z jednej strony wiedział, że jesteśmy uczciwe, ale z drugiej, myślał, że tę naszą uczciwość może sobie kupić. A ja z czasem miałam coraz silniejsze przekonanie, że Levin nie gra do końca uczciwie. Zwłaszcza wobec Żydów, którzy wyjechali z Polski i mają prawo do odzyskania swojej własności. Własności, a nie jej ułamka.

W tym przekonaniu utwierdził Paulinę dawny właściciel kamienicy przy Starym Rynku we Włocławku:

- Ten pan był jedyną osobą spośród współwłaścicieli kamienicy, która przeżyła Holokaust. Niektórzy zginęli w Sobiborze i w Oświęcimiu, a po innych nie pozostał żaden ślad w archiwach. Okazało się, że Natan Levin oświadczył temu panu, że kamienica po odliczeniu kosztów warta jest nie więcej niż 2-3 000 dolarów.

Według Pauliny, było to zwykłe oszustwo: - Nawet w tamtym czasie, kamienica o której mowa warta była jakieś 50 000 dolarów.

Zniszczyć dokumenty

Wprowadzonych w błąd właścicieli było, według tłumaczki Levina, znacznie więcej: - Dla mnie zastanawiający jest jeden punkt w porozumieniu z kancelariami prawnymi - o tym, że po roku od odzyskania każdej z nieruchomości, wszystkie dokumenty mają być obowiązkowo niszczone. Można powiedzieć, że przyczyną był zwykły problem z archiwizacją, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że chodziło o to, żeby nigdy nie dociec już prawdy, bo w jakim innym celu niszczyć często bardzo cenne pod względem archiwalnym dokumenty?

Levin na polskim rynku nieruchomości poczuł się jak ryba w wodzie. Paulina: - Od adwokata dowiedział się o planach budowy autostrady A1. Strasznie go ta sprawa nakręciła, opowiadał, że inni adwokaci z Polski już powykupowali różne działki pod autostradę. Prawdopodobnie również od adwokata z Włocławka dostał namiar na właścicieli gospodarstwa, którzy chcieli pozbyć się ziemi dokładnie w miejscu, przez które miała przebiegać trasa.

Zapłacimy kamienicą

Paulina Szwarc dostała upoważnienie na zakup 19-hektarowego gospodarstwa w Pikutkowie: - I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to w jaki sposób Levin chciał za to gospodarstwo zapłacić. Ściślej mówiąc, nie chciał zapłacić, ale wciskał rolnikowi kamienicę, której nie był nawet właścicielem. Do tego cała transakcja miała być przeprowadzona na moje nazwisko, dopóki Levin nie dostanie pozwolenia z ministerstwa.

Czytaj więcej:Majątek znacjonalizowany tuż po wojnie został spłacony. Wszystkim, tylko nie Polakom

Szwarc odmówiła: - Powiedziałam mu, żeby nie mieszał mnie w te sprawy. Przecież kamienica nie była odzyskana i nie było pewności, czy to w ogóle realne. Nie wiadomo było co z ludźmi, którzy w niej mieszkają. Na szczęście ten rolnik się nie zgodził i zażądał pieniędzy.

Paulina przestała odbierać telefony od Izraelczyka: - Ale on do Polski jeszcze przyjeżdżał, nawet kiedyś zajechał do mojego gospodarstwa w drodze do Ciechocinka i Torunia, gdzie również miał interesy związane z nieruchomościami. Nie chciałam jego zleceń - nie odpowiadała mi rola „słupa”, mimo że z każdej odzyskanej kamienicy miałam dostać 10-20 proc.

Tym bardziej że inny z interesów robionych z Levinem zakończył się klapą: - Zaproponował mi wcześniej, że moje zarobione we Włoszech pieniądze mogę zainwestować w nowe apartamenty, które przyniosą co najmniej 20 proc. zysku. I rzeczywiście, przekazałam mu prawie wszystkie swoje pieniądze - ponad 50 000 dolarów. Po pewnym czasie okazało się jednak, że nie było z tego żadnego procentu. Dopiero po wielu monitach zwrócił mi te pieniądze.

Służebność

Relacja z Levinem miała jednak ciągnąć się jeszcze przez kilkanaście lat. Wszystko za sprawą służebności gospodarstwa, którą państwo Szwarc zapisali w księdze wieczystej izraelskiemu prawnikowi.

- To było na etapie, gdy jeszcze blisko ze sobą współpracowaliśmy. Przedstawił mi wówczas taką wersję, że za każdym razem, gdy ma przyjechać do Polski, musi jechać do Tel Awiwu i w polskiej ambasadzie tracić czas na załatwianie spraw związanych z wizą. Gdy dowiedział się, że chcę kupić gospodarstwo, poprosił żebym zapisała mu służebność, co miało mu rzekomo pomóc w otrzymaniu wizy wielokrotnej.

Paulina nie spodziewała się kłopotów, choć pewne wydarzenie dało jej do myślenia: - Levin przyjechał do mnie kiedyś z innym mężczyzną. Tamten pan zapytał, czy chcę sprzedać to gospodarstwo. Gdy zaprzeczyłam, wybuchła awantura pomiędzy mężczyznami. Tamten mężczyzna beształ Levina, a ten pokornie milczał. Niestety, rozmowa odbywała się po hebrajsku, więc szczegółów nie rozumiałam, ale z pewnością w tle było moje gospodarstwo.

Któregoś dnia Paulina dostała z kancelarii prawnej pismo nawołujące do zwrotu gospodarstwa w Fabiankach.

- Rzecz była tak absurdalna, że nie odpisałam.

I na tym się skończyło. Aż kilka lat temu Szwarcowie postanowili sprzedać gospodarstwo. Wówczas na przeszkodzie stanęła kwestia służebności.

Ponieważ od jej ustanowienia minęło wiele lat, sprawa wydawała się formalnością. A jednak we włocławskim sądzie trwała aż 7 lat. Levin postanowił zawalczyć o swoje. Pojawił się w sądzie wraz ze swoim pełnomocnikiem. O tym, co działo się podczas rozprawy czytamy w uzasadnieniu wyroku:

„Przedstawiał się jako wieloletni prawnik z wiedzą o wielu systemach prawnych. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że był doskonale przygotowany do spraw i relacjonował jedynie te okoliczności, które były dla niego dogodne. Świadczy o tym chociażby nerwowe, a wręcz chwilowo paniczne zachowanie pozwanego, który w obliczu dopuszczenia do udziału w charakterze pełnomocnika Pauliny Szwarc, opuścił mównicę bez zezwolenia przewodniczącego i udał się do pełnomocnika, by ten zablokował możliwość zadawania pytań. Wykazywał całkowitą ignorancję na pytania ze strony powodowej. Nie sposób nie zauważyć, że był tak ukierunkowany w swoich zeznaniach, że nawet próby przerywania wypowiedzi przez przewodniczącego i skoncentrowania treści zeznań na meritum sprawy nie przyniosły rezultatu, bowiem pozwany konsekwentnie opisywał te kwestie, które w jego mniemaniu winny zostać zaprezentowane. Większa część jego zeznań skupiała się na autopromocji własnej osoby, osiągnięć na polu zawodowym, opisaniu sytuacji w sferze bankowej i nieruchomości lat 90 w Polsce”.

Krzywda w pakiecie

Sąd w pełnej rozciągłości przyznał rację Paulinie Szwarc - służebność zniesiono.

- Ta znajomość kosztowała mnie mnóstwo nerwów - przyznaje włocławianka. - Tym bardziej że gdy zamieszkaliśmy na gospodarstwie, spotkała nas nawałnica różnych nieprzyjemności - od gróźb, przez dewastacje, po trucie zwierząt. Nie mam oczywiście żadnych podstaw, aby wiązać te fakty z panem Levinem, ale też nie uważam tego za zbieg okoliczności.

Najciekawszy jest jednak los roszczeń majątkowych. Levin nie doczekał się bowiem w Polsce ustawy reprywatyzacyjnej.

- Z tego co wiem, sprzedał cały pakiet tych pełnomocnictw innej osobie - mówi Paulina Szwarc. - Bardzo jestem ciekawa, kto się kiedyś na tej ludzkiej krzywdzie wzbogaci.

PS. Natan Levin nie prowadzi już kancelarii. Nie udało nam się nawiązać z nim kontaktu. Personalia bohaterów i niektóre szczegóły umożliwiające identyfikację, zostały na prośbę Pauliny Szwarc zmienione.

LICZ SIĘ ZE ŚWIĘTAMI - MIKOŁAJ DO WYNAJĘCIA.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Biznes na spadkach po Żydach. Siedem lat trwał proces w sprawie służebności - Gazeta Pomorska

Wróć na wloclawek.naszemiasto.pl Nasze Miasto