Formalnie walka Szpilki nie była wcale walką wieczoru - to miano otrzymał pojedynek o pas kategorii lekkiej między Marianem Ziółkowskim i Sebastianem Rajewskim. Przy całym jednak szacunku dla wspomnianej dwójki, nazwisko żadnego z nich nie przyciągnie przeciętnego kibica w takim stopniu, jak nazwisko Szpilki. W klatce bokser był zupełnym debiutantem, a i tak marketingowo gala kręciła się wokół niego - dzień przed walką to Szpilka i Radczenko zasiedli do pokazowej partii szachów, z nimi też przeprowadzono najwięcej wywiadów. KSW Szpilki potrzebowało - przy galach organizowanych nawet co miesiąc nie w każdą kartę da się wpisać Mameda Chalidowa czy Mariusza Pudzianowskiego. Szpilka, nawet bez żadnego doświadczenia w MMA, zagwarantował tymczasem bardzo duże zainteresowanie.
A jak to wyglądało od strony sportowej? Początkowo obaj przeciwnicy skupili się na boksie, ale w końcu to Polak sprowadził rywala do parteru. Szpilka próbował pokonać Radczenkę zarówno uderzeniami, jak i duszeniem, ale nie był w stanie zakończyć pojedynku już w pierwszej rundzie. Jak się okazało, cel udało mu się osiągnąć w drugiej części starcia, gdy kolejne ciosy zadawane w parterze skłoniły w końcu Ukraińca do poddania.
Szpilka rozpoczął karierę w MMA od zwycięstwa i trzeba przyznać, że było ono całkowicie zasłużone. Radczenko zebrał dużo ciosów i najczęściej był w defensywie. Z mocniejszym i bardziej doświadczonym rywalem Szpilka miałby zapewne trudniejsze zadanie, ale sukces w Toruniu to dobry prognostyk na przyszłość. Marketingowo - na pewno, a czy sportowo - pokaże czas i kolejne walki. 33-latek nareszcie uśmiechał się po walce i wszystko wskazuje na to, że po ostatnich bokserskich porażkach znalazł dla siebie nowe sportowe miejsce.