Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Włocławianie za granicą. Jak sobie radzą w obliczu pandemii koronawirusa?

Redakcja
pixabay
Pandemia koronawirusa zastała mieszkańców Włocławka czy osoby pochodzące z Kujaw w różnych miejscach na świecie. Sprawdziliśmy, jak radzą sobie włocławianie za granicą.

Joanna Bisaga to włocławianka, studentka 5. roku medycyny Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. W tym roku akademickim jest na wymianie studenckiej w ramach programu Erasmus+ w European University of Cyprus School of Medicine w Nikozji. Pandemia została ją zatem na Cyprze.

Szkoły są tam zamknięte do 10 kwietnia, zajęcia odbywają się zdalnie. W tym samych godzinach i w takiej formy jak dotychczas. Nie ma jednak możliwości korzystania z bibliotek czy siłowni. Podobnie jak w Polsce wszystkie galerie handlowe, muzea, kina, restauracje, puby i kawiarnie zostały zamknięte. Osoby, które przylatują na Cypr muszą przedstawić negatywny wynik badania na koronawirusa i odbyć dwutygodniową kwarantannę.

A jak wygląda codzienne życie na wyspie?

- Nie ma paniki, półki z papierem toaletowym i makaronem w hipermarketach nie świecą pustkami – dodaje Joanna Bisaga. - Rano w marketach spotkać można zazwyczaj seniorów na ich codziennych zakupach. Na ulicach dalej ciągną się sznury samochodów. Ponieważ marzec bardziej przypomina tu lato niż zimę, dużo osób wybiera odpoczynek na tarasie, spacer na świeżym powietrzu czy relaks na plaży. Z drugiej strony całe śródmieście jakby zamarło.

- Życie Erasmusów również zamarło – kontynuuje włocławianka. - Nie ma cotygodniowego karaoke, imprez, wspólnego oglądania filmów, grania w planszówki. Studenci w wolnych chwilach korzystają z uroków opustoszałych plaż, rozwijają umiejętności kulinarne i nadrabiają zaległości filmowe.

Problemy z zaopatrzeniem mają za to sklepy w Stanach Zjednoczonych. Monika Garcia to rodowita włocławianka, która od lat mieszka w USA, konkretnie niedaleko Los Angeles w West Covinie.

- Ostatnie wysłałam do sklepu męża po pure, a wrócił z pączkami i uśmiechem, pure niestety nie dostał – relacjonuje pani Monika. - Jest ciężko, ale wszyscy sobie pomagają. Mieliśmy na przykład problemy z zakupem chusteczek nawilżanych potrzebnych do przewijania córki,. Wszędzie je niestety wykupiono. Mąż umieścił więc wpis w internecie i zdjęcie pustych półek. Znajomi bardzo szybko zareagowali, więc nie musimy się martwić.

Życie „prawie normalnie” toczy się w Wielkiej Brytanii. Niektórzy chwalą za to rząd, inni ganią.

- Działania rządu mają na celu zarażenia około 60 proc. społeczeństwa, byśmy się uodpornili na wirusa, ale każda rodzina może stracić bliskich – mówi pan Bartłomiej. - Ludzie wykupują tu mydła dezynfekcyjne i papier toaletowy, co jest w sumie zagadką. W związku z tym wprowadzono limity na zakupy tych rzeczy. Duży nacisk kładzie się tutaj na higienę, również w zakładach pracy. Osoby z podejrzeniem wirusa lub przeziębienia mają sami się odizolować od innych – dodaje rodowity włocławianin.

W Wielkiej Brytanii normalnie działają puby i restauracje także. Kwarantannę w domu przechodzi aktualnie pani Marcelina z rodziną. Kobieta choruje od dwóch tygodni. Doskwierają jej gorączka, bóle w klatce piersiowej.

- Nie chce mnie przyjąć żaden lekarz – mówi kobieta. - Było już u mnie trzy razy pogotowie, bo miałam coś przypominającego palpitację serca. Powiedzieli, że mam COVID-19, ale testu nikt mi nie zrobi, bo ponoć nie kwalifikuję się do hospitalizacji. Mam pić dużo wody i brać paracetamol.

Macie rodzinę lub znajomych za granicą? Jak sytuacja wygląda u nich?
Dajcie znać - [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wloclawek.naszemiasto.pl Nasze Miasto