Uchodźczyni z Ukrainy Olga Sołowiej maluje w Łodzi suknie. Założą je finalistki Miss Polonia na aukcji charytatywnej
Olga na stworzenie kolekcji miała zaledwie trzy tygodnie. Na dodatek gdy zaczynała pracę, nie miała w Łodzi farb, maszyny do szycia, czy dodatków krawieckich. Pracownię wyposażył Pelion, część przyborów przywiozła z domu.
Musiała bowiem wrócić do Lwowa i załatwić sprawy osobiste. Jej ukochany oficer bał się, że wyślą go do Donbasu. Nie wiedział, czy wróci żywy, postanowił więc sformalizować związek. Olga nie miała dużo czasu do zastanowienia się. Pojechała do Lwowa, narzeczony oświadczył się jej jeszcze w samochodzie, a od powiedzenia „tak” do ślubu w urzędzie minęły zaledwie... dwie godziny.
- W czasie wojny bardzo ułatwiono formalności urzędowe i szybkie śluby stały się możliwe – wyjaśnia Olga.
Zdążyli jeszcze kupić dwie różne obrączki i pierwszą z brzegu sukienkę. Narzeczony wystąpił w służbowym mundurze, po ślubie pojechali na herbatę do rodziców.
- To było i romantyczne i straszne – mówi Olga.
CZYTAJ DALEJ>>>
.