Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najpierw naraził się kibicom Anwilu Włocławek, potem świetnie odpowiedział na parkiecie - Kamil Łączyński

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Kamil Łączyński
Kamil Łączyński Oliwia Nowak
Kamil Łączyński gra ostatnio rewelacyjnie i znowu jest kluczowym ogniwem mierzącego w mistrzostwo Anwilu. Na takie słowa do kibiców we Włocławku mógł sobie pozwolić tylko on.

Gdy w 2019 roku Igor Milicić podziękował Kamilowi Łączyńskiemu za grę po zdobyciu mistrzostwa Polski, wydawało się, że jego czas w Anwilu się skończył. Dwa lata później wrócił do Włocławku i znowu gra w zespole jedną z głównych ról.

Po pozyskaniu Tomasa Kyzlinka wydawało się, że dla weterana z polski zabraknie piłki w rękach, zwłaszcza w kluczowych fragmentach meczu. Nic z tych rzeczy. Wszyscy spodziewali się się, że to duet Kyzlink - Sanders będzie kończył najważniejsze mecze, a dla kapitana będzie zarezerwowana rola zmiennika.

Tymczasem Łączyński w najtrudniejszych wyjazdowych meczach ostatnich tygodniach we Wrocławiu i Stargardzie rozegrał odpowiednio 28 i 22 minuty. W spotkaniu z Czarnymi Słupsk spędził na parkiecie kwadrans, ale i tak zdążył rozdać w tym czasie 8 asyst.

- Wróciłem po kontuzji i nie ukrywam, że mam spory głód grania, ale moim zadaniem jest pomaganie zespołowi na tyle, ile trener uzna. I tyle. Ja to akceptuję. Ten proces budowania zespołu - pod kątem hierarchii i ról - następuje i wydaje mi się, że im szybciej wszyscy to zrozumiemy, tym będzie to z korzyścią dla drużyny - powiedział Łączyński w niedawnych wywiadzie dla serwisu zkrainynba.

Nie sposób przecenić mentalnego wpływu, jaki ma na zespół jego kapitan. Ostatni miesiąc był bardzo znamienny pod tym względem. Po fatalnym meczu z Zastalem Zielona Góra w Hali Mistrzów to Łączyński stanął na pierwszej linii frontu.

- Gramy w mieście, w którym koszykówka jest religią, kibice znają w wyjątkowy sposób na tym sporcie. Jako kapitan, nie chciałbym aby bili brawo drużynie przeciwnej. Tego wsparcia nam zabrakło - wypalił na konferencji prasowej.

Takie słowa nie spodobały się wielu fanom we Włocławku, ale nikt inny nie zdobyłby się na taką odwagę. Same słowa nie wystarczyły, niezbędne były czyny i Łączyński odpowiedział doskonale na parkiecie. W kolejnych czterech meczach był absolutnie kluczowym graczem: dostarczył drużynie 22 asysty, a z nim na parkiecie Anwil był lepszy od rywali o 56 punktów. Tak dobrze w tym sezonie jeszcze nie grał. Drużynie zapewnia doświadczenie, spokój, stabilizację, a Anwil od tego czasu nie przegrał meczu.

- Daje sobie dwie ręce uciąć, że zrobimy wszystko w play off, znam tych chłopaków, to bardzo waleczna grupa. Nie jestem w stanie niczego zapewnić, mogę jedynie obiecać, że będziemy pracować i walczyć do końca, a to nas zaprowadzi na sam szczyt - mówi Kamil Łączyński i nie sposób mu nie wierzyć.

Włocławianie potrzebują już tylko jednego zwycięstwa, by nie oglądać się na rywali i szykować do play off z pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej. To zwycięstwo może nawet nie będzie potrzebne, jeśli Trefl potknie się w ten weekend w Gliwicach.

Anwil Włocławek czeka w ten weekend trudne wyzwanie w Ostrowie (niedziela, godz. 20.00). Rywale walczą o 4. miejsce w tabeli, ale ostatnio mają problemy i przegrali ze Śląskiem Wrocław oraz u siebie z Kingiem Szczecin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Najpierw naraził się kibicom Anwilu Włocławek, potem świetnie odpowiedział na parkiecie - Kamil Łączyński - Gazeta Pomorska

Wróć na wloclawek.naszemiasto.pl Nasze Miasto