Automatycznie sygnał alarmowy z centralki został wysłany do Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej. Do akcji ruszyły trzy wozy bojowe, w tym jeden z drabiną.
Do pokoju pobiegła pielęgniarka. Po otwarciu drzwi ze środka buchnął gęsty dym. Portier próbował ugasić pożar gaśnicą, ale nie udało mu się stłumić ognia. Sięgną więc po wąż gaśniczy z hydrantu. W tym czasie na miejsce przybyli już strażacy, którzy przejęli prowadzenie akcji gaśniczej.
W zadymionym pokoju jedna z osób była nieprzytomna, natomiast druga mogła samodzielnie opuścić pomieszczenie. Na tym samym piętrze przebywało w sumie 12 osób. One także zostały wyprowadzone do stołówki.
Na szczęście to były tylko ćwiczenia, ale, jak mówili strażacy, nigdy nie wiadomo, kiedy może dojść do prawdziwego pożaru, lepiej więc mieć to przećwiczone, poznać obiekt i sprawdzić, co jeszcze można poprawić. Jedyną uwagę, jaką mieli strażacy było wejście pielęgniarki do mocno zadymionego pokoju.
- Gdyby pożar był prawdziwy, prawdopodobnie nie wyszłaby już z tego pomieszczenia - podkreślał na podsumowaniu st.kpt. Marcin Czerwiński, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej. - Kto wtedy pomógłby kilkunastu pozostałym osobom potrzebującym pomocy? To brutalne postępowanie, ale czasem trzeba dokonywać i takich wyborów.
Ćwiczenia zostały ocenione pozytywnie. Jednak pomimo, że sygnał alarmowy DPS wył głośno, to nie spowodował reakcji osób, które mieszkają, czy pracują obok. A przecież nikt z nich nie wiedział, przynajmniej w początkowej fazie, że to ćwiczenia.
Dominika Kulczyk: Jeśli świat nie potrafi wyegzekwować praw dla kobiet, musimy zrobić to same.
Agencja Informacyjna Polska Press
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?